Zmiany do obrony. Dokąd to zmierza?

W ostatnich kilkunastu latach piłka ręczna rozwinęła się niesamowicie pod względem dynamiki, szybkości gry, podejmowania błyskawicznych decyzji. Nie dzieje się to tylko w naszej dyscyplinie. Zerkając chociażby na piłkę nożną także widać powyższy trend.

Natrafiłem kiedyś (jak zwykle przypadkowo) na mecz o mistrzostwo Bundesligi sprzed 20 lat. Wszystko wyglądało jak w zwolnionym tempie. Wystarczy zaraz po meczu Portugalia – Norwegia z tegorocznych mistrzostw włączyć finał Igrzysk Olimpijskich z 2004 roku i już zobaczymy potężną różnicę w intensywności gry.

Powyższe fakty wymuszają niejako wprowadzanie zawodników do defensywy, zarazem mocno komplikując taktykę i wprowadzając element ryzyka.

Najkrócej można powiedzieć, że zmiany do obrony robi się po to, żeby podnieść jakość defensywy. W zdecydowanej większości specjalista od defensywy wchodzi do środka obrony (jako jeden z dwóch zawodników), rzadziej na „drugiego” i jako wysunięty obrońca. Specjalistów do bronienia na skrzydle nie ma.

Ilu zawodników zmieniać? Najlepiej żadnego. Idealnie jest mieć zawodników grających zarówno w ataku i obronie. Jednak w erze szybkich (niekoniecznie wysokich) środkowych rozgrywających ciężko będzie unikać zmian do obrony. Poza tym z doświadczenia i obserwacji wiem, że bardzo ciężko wytrzymać kondycyjnie 60 minut grając na pełnych obrotach w ataku na rozegraniu czy kole i w obronie jako jeden ze środkowych obrońców. Stąd jedna zmiana stała się pewnym standardem. Przy dwóch już mamy spore ryzyko i trzeba dopracować timing do perfekcji. W przypadku konieczności większej ilości zmian, starałbym się już przebudować taktykę, aby ich uniknąć.

Ale właściwie dlaczego nie zmieniać większej ilości zawodników? Wielokrotnie słyszę głosy kibiców, którzy oburzeni, że jakiś zawodnik gra, proponują kogoś grającego skuteczniej w ataku. Taki przywilej kibica. Trener musi jednak patrzeć na całokształt. Przy większej ilości zmian, dobry przeciwnik zawsze ruszy z kontratakiem w strefę, gdzie zmieniają się zawodnicy.

Kto broni?

Specyfika obrońcy w piłce ręcznej ewoluowała w ciągu kilkunastu ostatnich lat wraz ze wzrostem tempa gry. Do takich cech jak siła, czy agresja dołączyły takie atrybuty jak większa mobilność i przewidywanie. Porównując dawnych mistrzów obrony jak Didier Dinart czy Oliver Roggisch do Fabregasa, Pekelera, Petrusa czy Morrosa możemy zobaczyć te cechy jak na dłoni. Co więcej, wymagania do klasycznych obrońców wzrosły także w ataku. Oczekuje się od nich co najmniej dobrego biegania do kontrataku. Oczywiście bezcenni są tacy zawodnicy jak Fabregas, którzy grają zarówno w środku obrony jak i w ataku. To oni dają Trenerom spokój w defensywie.

Viran Morros w kontrataku

Jakich zawodników i gdzie trzeba ukryć w obronie?

Mam wrażenie, że kiedyś dużo mniej znaczyła dyspozycja zawodnika w grze obronnej. Wynikało to z tego, że jak ktoś był dobry w ataku, to nawet jak w obronie nie dawał rady to był czas na zmianę w związku z niższym tempem gry. Teraz każdy boczny rozgrywający nie grający w obronie jest problemem dla Trenera. Moim zdaniem, boczni rozgrywający przez wzgląd na swoje warunki powinni mieć umiejętności pozwalające co najmniej na grę w obronie na „dwójce”. Jeśli są na tyle dobrzy by grać w środku – tym lepiej. Według mnie właśnie dlatego nasi młodzi prawi rozgrywający przegrali rywalizację z Rafałem Przybylskim w kadrze.

Środkowy rozgrywający – bardzo dobrze, jeżeli ma umiejętności, żeby grać jako drugi obrońca. Bardzo często zdarza się, że gra tam niższy dynamiczny zawodnik, jak Zarabec czy Karacic. Wtedy dobrze, jak któryś skrzydłowy daje rade grać jako drugi obrońca (np. Krajewski czy Kallman). Środkowy broniący na skrzydle jest dużym plusem w kontekście rozprowadzania ataku szybkiego w drugie tempo. Jeśli to on zmienia do obrony to w drugie tempo nie mamy tego dynamicznego motoru, który napędza akcje i bardzo często rozpoczyna tworzenie przewagi od gry 1 vs 1.

Obrotowy – tutaj będę stanowczy jak w stosunku do bocznych rozgrywających. Moim zdaniem z uwagi na gabaryty obrotowy zdecydowanie powinien dążyć do grania w sektorze centralnym. Jeśli jest to typ niższego obrotowego to chociaż jako drugi obrońca. Obrotowi mają dość daleko do zmiany, a przy tym zazwyczaj nie są demonami szybkości i po rzutach lądują na parkiecie. Wszystko to prowadzi do wniosku, że obrotowy grający tylko w ataku będzie stwarzał problemy w taktyce.

O skrzydłowych w zasadzie nie ma co pisać. Jeśli potrafią grać jako drugi obrońca lub na „jedynce” to tylko na plus i ich wartość wzrasta.

Kluczowe aspekty

  1. Jeżeli zmieniamy bocznego rozgrywającego to przez 30 minut będzie on miał bardzo daleko do zmiany. Będzie musiał minąć bardzo wielu zawodników i (potencjalnie) drużynę przeciwną, która będzie biegła z atakiem w drugie tempo.

  2. Przy zmianie obrotowego często jest on uwikłany do końca w walkę z obrońcami, a jeśli oddaje rzut to musi zbierać się z parkietu. Wtedy też tracimy cenne sekundy.

  3. Zawodnik, który kończy akcje zawsze będzie potrzebował więcej czasu na zmianę do defensywy. Szybciej będzie się zmieniał zawodnik rzucający z dystansu (np. Sićko) niż zawodnik zdobywający więcej bramek po grze jeden na jeden (np. Olejniczak).
Daleka zmiana Michała Olejniczaka

Konsekwencje i ryzyko

Jakie ponosimy ryzyko zmieniając zawodników do obrony oraz jak można punktować drużynę, która robi sporo zmian?

Po pierwsze bardzo ważne jest, aby zawodnik atakujący ocenił, czy zdąży się zmienić. Jest to swego rodzaju sztuka i wyzwanie. Trzeba ocenić jak przeciwnik zbiera się do kontrataku, jak daleko jesteśmy od ławki i czy nasz zmiennik zdąży bezpiecznie wbiec na swoje miejsce. Jeśli okaże się, że te warunki nie są spełnione, należy wracać do defensywy. Nawet słaby zawodnik w obronie jest lepszy niż jego brak.

Kolejnym aspektem jest szybkie zajęcie poprawnej pozycji w obronie. Szybkie rozpoczęcie akcji przez przeciwnika, szczególnie w sektor gdzie wbiega obrońca może skutkować tym, że wbiegający zawodnik nie będzie najlepiej ustawiony do bronienia na 100%. Zdarza się, że właśnie w tamtych sektorach tworzy się przewaga liczebna. Właśnie powyższe udowadnia, że wiedząc o tym, na jakich pozycjach zespół przeciwny zmienia zawodników powinniśmy jak najszybciej przenieść naszą grę w tamte sektory i zaatakować nie do końca zorganizowaną obronę.

Bardzo istotnym aspektem, który będzie jeszcze zyskiwał na znaczeniu w przyszłości jest wyprowadzenie kontry w drugie tempo od bramki lub z szybkiego środka. Nie będzie czasu na zmiany do ataku i obrońcy będą musieli w ataku w drugie tempo uczestniczyć. Albo więc będą odgrywać w nim pożyteczną rolę, albo zespół będzie grę wstrzymywał.

O co więc w tym wszystkim chodzi?

Piłka ręczna to nie jest gra o skończonej liczbie sytuacji i wariantów. W związku z tym ciężko jednoznacznie stwierdzić co ogólnie będzie najskuteczniejsze. Zawsze trzeba opierać się na aktualnej sytuacji, informacjach i wiedzy jaką posiadamy. Moim zdaniem można jednak z całą stanowczością powiedzieć, że im szybsza będzie gra, tym bardziej wartościowi będą zawodnicy uniwersalni – grający zarówno w ataku jak i w obronie. Myślę, że to jest wyzwanie szczególnie dla trenerów grup młodzieżowych, żeby nie zwalniać zawodników z odpowiedzialności gry w defensywie. Wtedy bardzo często łatka „nie obrońcy” zostaje przypięta na całą karierę. A gry obronnej zawsze można się nauczyć i ją szlifować. Nawet wtedy gry zawodnik broni jedynie wtedy, gdy nie zdąży się zmienić. Ponadto wraz z coraz szybszym tempem spotkań olbrzymią rolę będzie odgrywać dopracowanie timingu zmian do perfekcji.

A wy co o tym myślicie? Może macie jakieś przemyślenia lub temat, który was interesuje?