Jakiś czas temu, kiedy w głowie miałem już jakiś temat na wpis, wpadły mi w ucho niesamowite słowa dziennikarza sportowego śp. Pawła Zarzecznego z jego programu One Man Show. Przyznam szczerze, że kilkukrotnie musiałem przewijać, żeby upewnić się, że on to na pewno powiedział.
Dlaczego na przykład wybrano sobie na Boga takiego biednego chłopca? To wydaje mi się tak samo, jak z piłką nożną. Dlaczego na Boga wybrano Messiego? Bardzo ładnie napisał, aż przykro mi to mówić, bo to jakbym swojego kolegę chwalił, ale bardzo ładnie napisał na okładce książki o Messim Krzyś Stanowski, że „Najmniejszy stał się największym”. Być może jest to jakiś banał, być może jest to używane w wielu krajach, w wielu gazetach, w wielu programach telewizyjnych, ale rzeczywiście najmniejszy stał się największym. I to tak samo jest właśnie z Bożym Narodzeniem. I ja bym bardzo chciał, żebyście do tego stopnia wierzyli, że to jest symbol po prostu. Bo możecie być muzułmanami, możecie być i wyznawcami hinduizmu czy spaghetti. Żebyście wiedzieli, że najmniejszy może być największym. I teraz popatrzcie w sobie, co takiego macie, co spowodowałoby, by być największym. Ja, jak na swoje, przepraszam, ja zawsze te wątki osobiste, ale uwierzcie mi: że ja, jak na wychowanka domu dziecka, to naprawdę stałem się, nie że największy, ja stałem się po prostu gigantem. I ten… A jak ktoś tego nie uznaje, to mówiąc szczerze, mam to gdzieś.
śp. Paweł Zarzeczny (One Man Show #221)
Mieliśmy może po 14-15 lat. Sobotnie popołudnie spędzaliśmy na szkolnej hali, gdzie swoje mecze w drugiej lidze rozgrywała lokalna drużyna piłki ręcznej. Marzyliśmy o tym, żeby kiedyś zagrać tak jak oni przy setce kibiców. Na naszych meczach od czasu do czasu pojawiał się jakiś rodzic, jak akurat nie dorabiał w weekend. Raczej cieszyli się z tego, że trenujemy, a nie przesiadujemy na klatkach schodowych. Mimo, że zapewne mieliśmy wtedy większe szanse wystąpić kiedyś w reprezentacji, niż dzieci dziś zadebiutować w ekstraklasie piłki nożnej. Kwestia popularności dyscypliny.
W wieku 19 lat trafiłem do pierwszoligowego klubu z sąsiedniego miasta. Przez pół roku nosiłem worek z piłkami. To był najszczęśliwszy okres mojej sportowej kariery. Każdy trening był jak randka z dziewczyną z motylkami w brzuchu. Trenowałem z byłymi i późniejszymi reprezentantami Polski.
Dlaczego o tym mówię?
Byłem jakiś czas temu na meczu juniorów. Młode chłopaki. W trakcie meczu jakieś kontrowersje. Rodziców prawie komplet. Zawodnicy wyklinający sędziego. Rodzice jeszcze gorsi, prawie się pobili.
Zrobiłem kiedyś kurs sędziowski, żeby dorobić sobie na studiach. Po jednym meczu rodzic jednego z 10 letnich dzieci puścił mi wiązankę sugerując, że sprzedałem mecz. 10 letnie dzieci. Turniej towarzyski.
Od znajomych trenerów słyszę, że teraz dzieci mają na meczach dużą obstawę, która wywiera na nich presję. Oni chcą, żeby ich dziecko było drugim Lewandowskim. To nic złego, o ile okazują to wsparciem w dążeniu dziecka do tych nierealnych marzeń, a nie wywieraniem presji i co gorsza pouczaniem po każdym meczu czy wiecznym chwaleniem. Zaczyna się od fryzury, co chwile nowych butów i przeświadczenia, że ta osoba jest wybrańcem.
A teraz napiszę coś, co zapewne nie spodoba się większości rodzicom czy młodym adeptom sportu. W sumie to większości dziedzin życia. Jest niewiarygodnie małe prawdopodobieństwo, że wy lub wasze dzieci będziecie wybitni w jakiejś dziedzinie życia. Więc nakładanie takiej presji, w dodatku na młodych ludzi jest zwyczajną głupotą.
Oczywistym jest, że zdobycie poziomu wybitnego w jakiejś dziedzinie jest kombinacją (sumą, iloczynem – jak zwał tak zwał) talentu (na to nie mamy wpływu i nie możemy go dokładnie określić) oraz pracy włożonej w naukę tej czynności (tutaj dużo zależy od nas samych). Ludzie się spierają w jakich proporcjach. Natomiast głosy o tym, że talentu nie ma, a jest tylko praca – potraktowałbym raczej jako demagogię i odesłał do podstaw z biologii. Żeby było jasne, mówię o jednostkach naprawdę wybitnych, czyli właśnie Leo Messi, Michael Jordan czy Nicola Tesla. Niestety częściej ludzie w dzieciach widzą Leo Messiego, niż Sławomira Peszkę.
Poniżej przedstawiam, moim zdaniem najważniejsze kwestie, które warto wziąć pod uwagę przy wywieraniu takiej presji na sobie, czy na innych.
- Trafienie w swój talent.
Czy Cristiano Ronaldo byłby wybitnym szachistą, gdyby zamiast kopać piłkę robił roszady? Zakładając, że do każdej dziedziny życia mamy jakiś talent już nie lada wyczynem jest zacząć robić to do czego „jesteśmy stworzeni”.
Posiłkując się statystyką, najczęściej w przyrodzie występujący rozkład to rozkład normalny.

Pole pod krzywą oznacza odsetek ludzi znajdujących się w danym przedziale danej cechy. Środek to średnia. Czyli, żeby być niezwykle utalentowanym musisz być gdzieś na prawym krańcu wykresu. Im dalej, tym większy talent. Mało tam miejsca, co?
- Wzięcie pod uwagę konkurencji.
Często ludzie pomijają ilość osób chcących być na szczycie danej dziedziny. To oczywiste, że łatwiej być wybitnym tyczkarzem, piłkarzem ręcznym czy geologiem, niż piłkarzem nożnym czy piosenkarką. Weź pod uwagę, że jeżeli chcesz się rozwijać w dziedzinie mniej popularnej, jest większe prawdopodobieństwo, że ludzie najzdolniejsi (ci z prawego krańca rozkładu normalnego) nie zajmują się tą dziedziną co Ty.
- Szczęście i losowość.
Moim zdaniem bardzo niedoceniana kategoria. Nie wystarczy zaplanować i się tego trzymać. Pewne zdarzenia są nieprzewidywalne. W sporcie – kontuzja, w biznesie – kryzys.
Ponadto, czy zawsze masz wpływ na to, że trafisz na ludzi, dzięki którym się rozwiniesz? Trenerów, partnerów, współzawodników?
- Pasja.
Pomyśl, czy to w czym chcesz być najlepszy jest twoją pasją, czy daje Ci radość. Wtedy łatwiej utrzymać motywację do działania. Poza tym jak robi się coś z pasji, to końcowe cele nie są aż tak istotne jak dochodzenie do nich.
- Praca.
Nie każdy będzie w stanie utrzymać tempo tytanicznej pracy jaka jest potrzebna, aby dojść na sam szczyt. Ludzie są bardziej lub mniej odporni psychicznie.
Jestem pewny, że marzenia i wzory są niesamowicie ważne. Bez nich nikt nigdy nie stworzył by wspaniałych rzeczy.
Racjonalny człowiek dostosowuje się do świata. Nieracjonalny ciągle próbuje dostosować świat do siebie. To dlatego za cały postęp odpowiada nieracjonalny człowiek.
George Bernard Shaw
Zawsze warto robić to, w co się samemu wierzy, bez spełniania ambicji innych. Nawet jak ktoś taki jak ja mówi Ci, że jest mała szansa, że dojdziesz na szczyt. Jeśli chcesz o to zawalczyć znając szanse – chapeau bas. Ale jeśli ktoś w przyszłości powie Ci, że możesz zostać tym kim chcesz, a wszystko leży w twojej głowie – zapytaj go o powyższe punkty.
Myślę, że kluczem jest wspieranie naszych bliskich, dzieci i samych siebie w swoich decyzjach. Dodatkowo skupianie się na kolejnych małych krokach. Może czasem więcej daje noszenie piłek niż kolejny raz wmawianie sobie, że muszę zagrać w Bayernie. Bo czasem to, czego oczekują inni, nie jest tym, co uczyni Cię gigantem.